Jesteś tutaj:Strona główna>>Historia wsi>>Wojny

Wojny

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
Poległych grzebano na wiejskim cmentarzu Poległych grzebano na wiejskim cmentarzu

W sierpniu 1914 rozpoczął się nabór do legionów. Maniowscy legioniści otrzymali wiele odznaczeń: Krzyże Walecznych, Krzyże Niepodległości a nawet Virtuti Militari. Po wojnie wielu z nich wyjechał za chlebem do USA. W okresie międzywojennym, Maniowy były raczej biedną wsią, podobnie zresztą jak i całe niemal Podhale. Czas mijał na wypasaniu bydła, pracach gospodarskich. Co biedniejsi najmowali się do prac u bogatszych gazdów w zamian za pożywienie. Wielu górali z Maniów wyemigrowało wtedy do USA, widząc w emigracji jedyne wyjście. Dziś zadomowili się tam na dobre, zakładając w 1936 roku Klub Parafii Maniowy. Efektem tego jest mnóstwo świecących pustkami domów. W 1922 roku wybudowano we wsi Dom Ludowy. Tu przyjmował wójt, zbierała się Rada Gminna. Tu także była sala ze sceną na której występował "Teatr i Chór Ludowy w Maniowach". teatrzyk upadł w latach 60 XX w., kiedy nastało kino. Wtedy w Domu Ludowym zaczęto wyświetlać filmy - raz w tygodniu we wsi pojawiała się furmanka ze sprzętem do projekcji.

W 1934 roku wioskę nawiedziła wielka powódź, porównywalna do tej z lipca 1997 roku. Przepływ wody w Dunajcu podczas obydwu tych powodzi wynosił 1400 m sześć./sek. podczas gdy normalny przepływ to 11-12 m. sześć./sek. Woda zabrała dwa młyny, wiele gospodarstw i upraw rolnych. Zaskoczyła także harcerzy biwakujących "W krzakach". Udało im się uciec, zostało tylko dwóch aby pilnować namiotów. Wkrótce woda zabrała także namioty. Harcerze schronili się na drzewach. Wołali o pomoc do rana ale w wiosce nie było łodzi aby im pomóc. Rano jeden z nich postanowił ruszyć wpław do brzegu. Przy samym brzegu olbrzymia gałąź wciągnęła go pod wodę i utonął. Drugiego uratowali mieszkańcy wioski.

Po wybuchu II wojny światowej Niemcy zakwaterowali się we dworze oraz kilku prywatnych gospodarstwach. Pierwszym zarządzeniem było wprowadzenie godziny policyjnej. Nakazano także oddanie radioodbiorników, wszelkiej broni, rowerów, gołębi(!) a nawet pasów wojskowych. Na początku 1940 roku Niemcy wydali zarządzenie o przymusowych dostawach. Wkrótce zaczęły się łapanki i wywózka na przymusowe roboty do Niemiec. W 1944 roku Niemcy zrabowali dzwony z kościoła parafialnego, co wg niektórych mieszkańców oznaczać mogło tylko rychły koniec wojny gdyż "Pan Bóg nie pozwoli aby dzwony przetapiano na armaty". Wyzwolenie - a raczej zmiana okupanta - przyszło wraz z Rosjanami, trzeba jednak przyznać, że w naszej wiosce nie zanotowano przypadku przemocy ze strony czerwonoarmiejców. Wkrótce także zaczęli powracać do wioski Ci, których wywieziono z ojczyzny. Niektórzy jednak postanowili pozostać. Dla powracających los nie zawsze był łaskawy. Przedstawionego na zdjęciu Jana Plewę UB aresztowało za brak wypełniania poleceń władzy (był zastępcą sołtysa). Po kilku miesiącach został zwolniony, ale nigdy już nie odzyskał zdrowia, wrócił z odbitymi nerkami i chorobą płuc.

Czytany 9040 razy
Więcej w tej kategorii: « Rozkwit PRL »

Skomentuj

Upewnij się, że zostały wprowadzone wszystkie wymagane informacje oznaczone gwiazdką (*). Kod HTML jest niedozwolony.